sobota, 25 października 2014

Impreza: Zabrzańskie Klasyki Nocą.

https://www.facebook.com/365111163666434/photos/a.370880216422862.1073741833.365111163666434/370880573089493/?type=1&theater
Śląsk, mimo że zatłoczony i bogaty w wiele ciekawych fur, wbrew pozorom, nie ma tak wiele imprez typu Youngtimer Warsaw, Nity i Korozja, czy innych ciekawych spotów typowo dla aut przynajmniej w wieku pełnoletnim. Owszem, jest wiele klubów lokalnych, nierzadko w każdym mieście, ale są to raczej fani konkretnej marki czy modelu.

W Czwartek odbyło się pierwsze spotkanie, impreza, spot (?) pod tytułem: Zabrzańskie Klasyki Nocą, których organizatorem było świeże Zabrzańskie Stowarzyszenie Miłośników Motoryzacji.

Celem wg organizatorów jest zorganizowanie czegoś, co w niektóre czwartkowe wieczory będzie ściągać ciekawych ludzi, w ciekawych autach, niekoniecznie trzymających się rygorystycznych wytycznych na temat żółtych tablic. Więc przyjechać może tak naprawdę każdy, kto ma coś, czego na ulicy jest mniej niż więcej. O wszystkim można ładnie poczytać na stronie z krótkim opisem i regulaminem, o właśnie tu!


Dla mnie jest to coś fajnego, bo tak jak życzą sobie organizatorzy, celem nie jest pokazanie najlepszego wozu, tego który ma najwięcej chromu, czy największy motor, a stworzenie cyklu, który ma motywować do wyjścia z domu i spędzenia czasu na klachach, w ciekawym towarzystwie na świeżym powietrzu (w czwartek było bardzo świeże i rześkie...). Dodatkowo, przez miasto ma przebijać się kolumna tych, co zjechali się do miejsca ciekawego, o którym będzie powiedziane kilka słów.

zdjęcie podprowadzone z tej galerii.


Pierwszym, premierowym punktem wycieczki był zabrzański Stalowy Dom na Zandce. Kiedy Shardac (jeden z organizatorów) zapukał w żelazną płytę, mieszkańcy miło odpukali. Magnes z logo stowarzyszenia, który miał się przyczepić do ściany jako potwierdzenie na "stalowość" płyty co prawda musiał mieć do tego specjalne miejsce, z mniejszą ilością farby, ale generalnie się trzymał.

Ludzie pokazali klasę. Nikt nie palił gumska mimo dużej wilgotności, która mogła zachęcać do ślizgania się, dla przykładu wyżyłowanymi kaszlami. Wszyscy raczej jechali w kolumnie zgrabnie, a na miejscach ustawiali się całkiem sensownie.

Nie obyło się bez - moim zdaniem -  drobnej niedogodności. Z miejsca zbiórki na Placu Warszawskim, do miejsca prezentacji Stalowego Domu wybrano kilku pilotów i przez miasto puszczano mini kolumny po ~9 wozów. To mimo najlepszych chęci nie zawsze pozwalało na przeskok części świateł na jeden raz, czy wyjazd wszystkich z ulicy podporządkowanej ze stopem. Moim zdaniem dzień albo dwa przed imprezą powinna być zaprezentowana mapka przedstawiająca zalecany dojazd na następny punkt, a tam już sobie wszyscy w kolumnie, lub nie, mogą zajechać. Bez potrzeby stawania na awaryjkach w połowie trasy żeby doczekać się ostatnich 3 wozów.

Piękna sztuka. Podprowadzone stąd.

Frekwencja jak na taką porę roku, czyli raczej końcówkę sezonu, była całkiem całkiem. Nie przeszkadzało nikomu, że już od siedemnastej jest ciemno, a impreza zaczynała się o dziewiętnastej, w czasie lekkiej mżawki. Z tego co słyszałem w czasie jednego z liczeń, wozów przyjechało około 40. I mimo nazwy o raczej lokalnym zabarwieniu, część załóg dojechała z całkiem ciekawych zakątków. Bo dla przykładu, był maluszek z przyczepką z blatami Kędzierskimi, jakaś betka była z Nysy. Ktoś po sąsiedzku wpadł z Rudy czy Świętochłowic. Sam przekrój też był ciekawy, bo zaczynał się klasycznie, od maluchów seryjnych, starych i nowych, potem były duże fiaty, i stadko beemek i mesiów, na Nysce karetce, trabantach i niebieskiej skarpecie kończąc (skarpetą nazywa się wszystkie syreny czy konkretne modele?). No i jeszcze był Lincoln z 5l V8 który chodził niesłychanie cicho i kulturalnie.

Ukradłem od nich.

Gdzieś w czasie spacerów między samochodami usłyszałem kawałek rozmowy organizatorów, którzy byli bardzo zadowoleni z pierwszego spotkania bo wszystko dopisało, mimo dupiatej pogody. I chyba mają rację, że do wiosny, kiedy impreza się rozkręci, stówka co tydzień, to może być liczba minimalna spodziewanych gości.

Jestem na tak i będę swoi gratem zaglądać. Choćby po to,  żeby więcej czasu spędzić poza murami biura czy mieszkania i więcej cieszyć się z prawdziwego żelaza, a nie pikselowej iluzji :)

Pozdrawiam.

P.S.
Dodatkowe galerię dostępne są:
TU!
TU!
i trochę TU!

4 komentarze:

  1. Sam się nie przygotowałem i nie podprowadzilem brackiemu sprzętu ze stabilizacją. Telefonem wyszło by jak 20 lat temu. Mogę się tylko opierać o zdjęcia wrzucone.

    Na następny raz biorę sprzęt! :-D

    OdpowiedzUsuń
  2. następnym razem tam będę. nie ma bata!

    tylko jeszcze nie wiem czym...

    OdpowiedzUsuń