Dla mnie moje auto to coś ważnego! Nie muszę mieć w pokoju przesadnie ładnie, nie muszę chodzić w super eleganckich ciuchach, generalnie nie jestem na co dzień przesadnie skrupulatny, elegancki. Ot taki wyrośnięty licealista, który chodzi w starych lubianych ciuchach. Nawet jak mam coś nowego to będzie to bluza z kapturem i bojówki, a nie koszula i krawat.
Ale w samochodzie chciał bym mieć zrobione wszystko na tip top. Jest to rzecz w którą wkładam każdy wolny grosz, który nie jest niezbędny mi do życia. A że nie mam takiej nadwyżki dużo, prace remontowo-utrzymaniowe też nie idą jakimś szybkim tempem. Cieszę się z samego faktu że auto w moich rękach idzie raczej w kierunku poprawy stanu a nie zapuszczenia przez wyeksploatowanie do cna.
Naprawdę lubię ten moment kiedy zamykam drzwi buczka, idę w kierunku klatki schodowej i odwracając się patrzę w to moje pudło. Dziurę na pieniądze, bez dna. Która stoi na tych szerokich kołach z którymi jest wiecznie problem. Ma maskę w ciapki, kilka miejsc do poprawek lakierniczych a jeszcze przed łataniem podłogi miał ją pogiętą jak falbanki makaronu Ricce-Mafaldine.
Ale cieszy mnie ten widok. Zwłaszcza kiedy np odbiorę felgi od regeneracji. Albo auto "wytempuje" i ten już troszkę zmęczony lakier, nabiera jednak jakiegoś połysku. Miłe jest uczucie satysfakcji po wyczyszczeniu skórzanych foteli, dywaników, deski wewnątrz.
Jeszcze fajniej jest jak ktoś to dostrzeże i spodoba się efekt takiego utrzymania. Teraz wrażenie może robić tylko klank silnika z tym fajnym wydechem, rozmiar felg i ogólnie wyposażenie które mam w ponad 20letnim aucie. Ale z czasem, kiedy będzie coraz więcej detali, coraz więcej nowych elementów zewnętrznych, będzie tylko lepiej!
Teraz wykonałem krok A - konserwacja blachy.
Potem będzie krok B - prezencja.
Znajomi pytają czy to ma sens?
- Przecież to takie stare auto! Opłaca się to?
- A jest to bezpieczne?
- Co nowe to nowe, nie psuje się, nie trzeba grzebać i płacić.
Nie będę się rozpisywać o kosztach. Wkładam kasę w moje stare dziadostwo bo chcę je odbudować i sprawia mi to satysfakcję.
Ale gdybym chciał po prostu nim jeździć, nie robię nic, tylko leje paliwo i olej. Każda inna wymiana jest w takiej samej cenie jak w nowym Punto (którego ma znajomy) a na starcie kosztuje więcej niż kompletna odbudowa buczka w ASO.
Ogólnie nie chcę robić z siebie człowieka który musi mieć za wszelką cenę boskie auto. Nie odmówię sobie nowych butów bo stare są już schodzone, "Bo będzie parę groszy na przepływomierz". Po prostu wóz jest dla mnie czymś więcej niż tylko kolejnym koniecznym gadżetem. Czymś więcej niż zbiorem cyferek z rocznikiem i przebiegiem na czele!
Auto jest dla mnie zbiorem ciepłych wspomnień z podróży, z nocek w nim spędzonych, z imprez gdzie mnie zawiozło, które odbyły się z jego powodu (zloty, inne imprezy tematyczne), z randek w nim spędzonych, z podróży które nim odbyłem, z dzwonów i awarii jakie się zdarzyły. Wszystko to sprawia że wóz jest dla mnie jeżdżącym zlepkiem wspomnień i historii.
W całości chcę powiedzieć że smutno mi kiedy myślę że dla większości ludzi auto to kolejna rzecz. Często konieczna - typowy środek transportu. Mam wrażenie że dla nich taki wóz nic nie znaczy. Konkretny model czy wersja jest tylko efektem czystej kalkulacji tego co potrzeba. A w tym wszystkim zapomina się o tym że wóz też ma sprawiać przyjemność.
Przykłady?
Kolor. Większość kupując nowe czy używane nie wybierają koloru który im się podoba. Wybierają ten który łatwiej będzie sprzedać.
Silnik - sprawa nie łatwa. Ale często też jest efektem kompromisu między ekonomią, wersją wyposażeniową i budżetem. Raczej mało kto myśli żeby zamiast 1,4 wybrać 1,6, zamiast 1,6 - 1,8. Tak żeby było te parę koni w zapasie i jazda była troszkę przyjemniejsza.
Koła lub ogólna prezencja. Dla wielu wystarczą kołpaki z Norauto, takie najtańsze i najgorsze. A przecież za dosłownie pare groszy idzie znaleźć felgę która będzie lepsza od stalówki czy plastik-dekli.
Takich przykładów można mnożyć mnóstwo. Wiele rzeczy się da pogodzić. Przykładowe poszukiwanie auta dla matki Pauliny idealnie obrazuje czym się ludzie kierują przy zakupach. Rocznik i wygląd. Cała reszta schodzi na drugi plan. Osobiście wole auto starsze w tej samej cenie, które jednak da mi wszystko to czego oczekuje. Nie odmówię sobie fajnego motoru tylko po to żeby mieć auto dziesięcioletnie a nie dwunastoletnie. Są to cyferki w dowodzie.
Tutaj mogę przytoczyć filozofię Tommy'ego który tak samo jak ja uważa że ludzie niepotrzebnie sami obdzierają się z drobnych przyjemności. Potem się przyzwyczajają i z czasem ich nie potrzebują. A przecież każdą rzecz da się zrobić inaczej, weselej.
W jakiś sposób wszystko ubarwić. W tym momencie mam na myśli akurat temat motoryzacyjny. Ale przykładów na pewno wymienicie kilka.
Cieszmy się. Traktujmy nasze wozy jak coś więcej niż zło konieczne.
"Naprawdę lubię ten moment kiedy zamykam drzwi buczka, idę w kierunku klatki schodowej i odwracając się patrzę w to moje pudło. Dziurę na pieniądze, bez dna." - powiem tyle: BMW. Wiem po sobie. Ja mam trochę inaczej. U mnie wiele zależy od auta. Z radością patrzę na Hondę i o to auto dbam. Żadnego oszczędzania. W końcu to było moje pierwsze auto wybrane, a nie odziedziczone po rodzicach. Dokładnie takie, jakie chciałem. Tym autem pierwszy raz ścigałem na zlotach klubowych, pierwszy raz cokolwiek wygrałem, zdobyłem pierwszy puchar. Bezawaryjne, wygodne, wystarcząjaco szybkie, moje. Ale w E36 widzę tylko rajdówkę - w ogóle mi nie szkoda tego auta. Stalówki, wywalone wnętrze, połatane przednie fotele, odpadające boczki drzwi, halogeny nie działają, a do tego jeden krzywo siedzi po uderzeniu w opony Nic z tym nie robię, bo i po co. To tylko narzędzie do ganiania po dziurach, bo Hondy szkoda. Choć jednak jak mi odpadały kratki wlotu powietrza, to kupiłem nowe. Jakoś tak smętnie wyglądał bez nich. No i jak już się oblepi błotem, to myjnie dostanie. Może po pewnym czasie i do tego auta się bardziej przywiążę.
OdpowiedzUsuńHmmm ;) tak jak wspomnialem, dziurą jest tylko dlatego bo chce go odbudowac ;) lubie to uczucie gdy patrze i wiem ze to moje. Ze mi sie podoba. Jak sa jakies mody to wg mojego pomyslu.
UsuńNo i o to chyba w tym właśnie chodzi, żeby robić tak jak się nam samym podoba ;p
Usuń