Wyobraźcie sobie. Jest rok 1992. Na ulicach tak na dobrą sprawę ciągle jest pełno starego żelaza typu 125p i 126p. I przychodzi nowoczesność! Na ulice wjeżdżają już bez skrępowania, VW, Ople i Audiki!
Cóż to musi być za uczucie! Za przeskok!
(zdjęcie to ironia, jak by kto nie załapał)
Miałem przyjemność doznać o co chodzi. I to nie za sprawą mojego wieku (jestem jeszcze w kwiecie wieku, bożyszcze nastolatkiem). Ale dzięki pożyczakowi którego ostatnio ujeżdżam.
Jeszcze zanim odstawiłem Buczka do warsztatu, upalałem kaszla. Po prostu dla zabawy! Bo jest to ciekawe przeżycie, obcować z takim bobasem na kółkach dłużej niż przez 10 minut jazdy w aucie kolegi. Tak na dobrą sprawę, sam sobie sprawiam ogromną przyjemność o której opowiem dalej!
I tak tym kaszlakiem wożę się do pracy, po znajomych, po mieście, za swoimi sprawami. Za każdym razem wprawiając w śmiech ludzi (ważę blisko 100kg i mam 190cm...). Ale zdarzają się tygodnie kiedy w robocie mam być tym pierwszym i trzeba się zjawić na 7. Wtedy zabieram się z kumpelą która też pracuje na rano, a jej biuro jest po drodze.
A wtedy wsiadam w Astre F '96. Od dziadka z Niemiec (serio, od Jej dziadka, z DE, z salonu, bez pośredników).
Poczułem się jak ludzie w latach 90 ubiegłego wieku, kiedy te Astry wchodziły do sprzedaży, i można było się ustawić w kolejce do salonu żeby poczuć ten splendor.
O komforcie jazdy który reprezentuje gepel, już wspominałem całkiem niedawno. A potem przesiadam się w taką Niemiecką technologię! Odpala po cichutku. Bez konieczności zabawy z ssaniem. Po odpaleniu jest cisza. Samo wsiadanie i dobieranie się do stacyjki to chwila moment, bez bólu i wyrzeczeń. A potem jazda.
(zdjęcie to ironia, jak by kto nie załapał)
Miałem przyjemność doznać o co chodzi. I to nie za sprawą mojego wieku (jestem jeszcze w kwiecie wieku, bożyszcze nastolatkiem). Ale dzięki pożyczakowi którego ostatnio ujeżdżam.
Jeszcze zanim odstawiłem Buczka do warsztatu, upalałem kaszla. Po prostu dla zabawy! Bo jest to ciekawe przeżycie, obcować z takim bobasem na kółkach dłużej niż przez 10 minut jazdy w aucie kolegi. Tak na dobrą sprawę, sam sobie sprawiam ogromną przyjemność o której opowiem dalej!
I tak tym kaszlakiem wożę się do pracy, po znajomych, po mieście, za swoimi sprawami. Za każdym razem wprawiając w śmiech ludzi (ważę blisko 100kg i mam 190cm...). Ale zdarzają się tygodnie kiedy w robocie mam być tym pierwszym i trzeba się zjawić na 7. Wtedy zabieram się z kumpelą która też pracuje na rano, a jej biuro jest po drodze.
A wtedy wsiadam w Astre F '96. Od dziadka z Niemiec (serio, od Jej dziadka, z DE, z salonu, bez pośredników).
Poczułem się jak ludzie w latach 90 ubiegłego wieku, kiedy te Astry wchodziły do sprzedaży, i można było się ustawić w kolejce do salonu żeby poczuć ten splendor.
O komforcie jazdy który reprezentuje gepel, już wspominałem całkiem niedawno. A potem przesiadam się w taką Niemiecką technologię! Odpala po cichutku. Bez konieczności zabawy z ssaniem. Po odpaleniu jest cisza. Samo wsiadanie i dobieranie się do stacyjki to chwila moment, bez bólu i wyrzeczeń. A potem jazda.
Zawieszenie faktycznie wybiera wszystkie nierówności. Jest tapczanowate, jak w żadnym innym aucie które miałem okazje prowadzić. Ale mimo to, po całości przeżyć w 126p, poczułem się jakbym prowadził chmurkę od Son Gokū. Cisza, spokój, lewy łokieć nie jest dociskany do drzwi (latem są w sam raz pod pachę), tylko spokojnie opiera się na podłokietniku (WOW, takie rzeczy!). Kolana nie włączają kierunkowskazów. Prawy łokieć nie jest w żebrach pasażera. Auto ciągnie (mimo najbiedniejszej wersji 1,4 8v monowtrysk). Za mną równie wygodnie pojadą kolejne 2-3 osoby i jeszcze będzie miejsce na graty w bagażniku.
Nigdy nie przepadałem za Astrą od kumpeli. Było to typowe, tanie i niezawodne wozidło. Nawet służbowa Fabia 1,2 HTP w kombi sprawiała więcej frajdy z jazdy i miała lepsze wyposażenie.
A jednak kiedy przesiadłem się z gepla, to czułem się niczym w limuzynie! Przeskok jest niesamowity. I skojarzyło mi się to właśnie z tym co ludzie musieli przeżywać po spotkaniu z tym co jest dostępne na zachodzie dla ludu, a co u nas było marzeniem.
Kilka akapitów wyżej wspomniałem o tym że sprawiam sobie frajdę jeżdżąc kaszlem, mimo jeszcze nie oddaje bety. Jak to?
Astra nigdy nie sprawiała mi wielkiej przyjemności z jazdy. Nie powiem że jej nie lubiłem. Ale po prostu była taką alternatywą gdy w grę wchodziła ekonomia (8-9l paliwa to nie 15-18...) lub po prostu robiłem w ramach przysługi za szofera.
Ale w porównaniu z kaszlem, wydaje się być
ekstra wow maszyną. Wyobraźcie sobie co będzie kiedy wsiądę po jakimś dłuższym czasie znowu do mojego Smoczyska! Toż to będzie orgazm na kołach. Czysta euforia! (dodatkowo +10 do lansu za zdrową podłogę w 21 letnim aucie!).
Kiedy już wszystko się zrobi, koniecznie się pochwalę!
Dobry lans na dzielni, nie jest zły!
Kiedy już wszystko się zrobi, koniecznie się pochwalę!
Dobry lans na dzielni, nie jest zły!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz