Jak to jest z tym alkoholem? Dlaczego mam takie nieszczęście że zdarza mi się dość regularnie bawić w towarzystwie gdzie po odpowiedniej dawce zawsze znajdzie się ktoś kto rozpocznie awanturę? Powody są różne. Zarówno te błahe jak i takie które faktycznie mają sens. Zaczynając od gorszego dnia, kończąc na pojazdach po mężach za dobrą zabawę.
Teoretycznie alkohol nie wzmaga złych zachowań jak agresja, złość, tylko wyciąga z człowieka jego prawdziwą naturę (w dużym skrócie myślowym podsumował to Stalin twierdząc że nie wierzy ludziom którzy nie piją). A tutaj zaczyna się zabawa bo o ile np ja zazwyczaj mam dobry humor po kilku głębszych, nawet w gorsze dni. To u kilku znajomych mocniejsze "dawanie w palnik" kończy się awanturą/depresją/wyczuleniem na słowa klucze i innymi zachowaniami które po prostu niszczą klimat imprezy.
Chyba winę ponosi za to niska samoocena, brak pewności siebie lub zwyczajnie zmierzły charakter. W ten sposób nawet jak wydaje nam się że kogoś znamy, całkiem dobrze, to po kilku głębszych jesteśmy w stanie wysłuchać cały polski słownik wyzwisk. Rzucanych pod adresem różnych osób, instytucji, czasem siebie samego. Czasami kończy się na łzach, dopowiadaniu sobie kontekstu i awanturze. Wtedy wychodzą te wewnętrzne dylematy i problemy.
Nie przepadam za takimi osobami, a dokładniej za imprezami z nimi. Bo jak tutaj dobrze bawić się kiedy czekasz na punkt zapalny z pełną świadomością że taki będzie. No i niestety, najczęściej jest to problem u Pań (poza agresją). To one mają problemy których nie mogą przemilczeć do stanu względnej trzeźwości tylko uwalniają cały gniew po przekroczeniu masy krytycznej.
Podsumowując ten niezgrabny wpis: Z jednymi ludźmi idzie się bawić do 9 rano kończąc flaszkę tylko dlatego że wstyd iść do sklepu po kolejną. Z innymi imprezę kończy się w połowie, przy niezręcznej sytuacji o której na następny dzień nikt nie rozmawia udając że wszystko jest ok.
Lubie to pierwsze, smutne jest to drugie.
Pozdrawiam
Teoretycznie alkohol nie wzmaga złych zachowań jak agresja, złość, tylko wyciąga z człowieka jego prawdziwą naturę (w dużym skrócie myślowym podsumował to Stalin twierdząc że nie wierzy ludziom którzy nie piją). A tutaj zaczyna się zabawa bo o ile np ja zazwyczaj mam dobry humor po kilku głębszych, nawet w gorsze dni. To u kilku znajomych mocniejsze "dawanie w palnik" kończy się awanturą/depresją/wyczuleniem na słowa klucze i innymi zachowaniami które po prostu niszczą klimat imprezy.
Chyba winę ponosi za to niska samoocena, brak pewności siebie lub zwyczajnie zmierzły charakter. W ten sposób nawet jak wydaje nam się że kogoś znamy, całkiem dobrze, to po kilku głębszych jesteśmy w stanie wysłuchać cały polski słownik wyzwisk. Rzucanych pod adresem różnych osób, instytucji, czasem siebie samego. Czasami kończy się na łzach, dopowiadaniu sobie kontekstu i awanturze. Wtedy wychodzą te wewnętrzne dylematy i problemy.
Nie przepadam za takimi osobami, a dokładniej za imprezami z nimi. Bo jak tutaj dobrze bawić się kiedy czekasz na punkt zapalny z pełną świadomością że taki będzie. No i niestety, najczęściej jest to problem u Pań (poza agresją). To one mają problemy których nie mogą przemilczeć do stanu względnej trzeźwości tylko uwalniają cały gniew po przekroczeniu masy krytycznej.
Podsumowując ten niezgrabny wpis: Z jednymi ludźmi idzie się bawić do 9 rano kończąc flaszkę tylko dlatego że wstyd iść do sklepu po kolejną. Z innymi imprezę kończy się w połowie, przy niezręcznej sytuacji o której na następny dzień nikt nie rozmawia udając że wszystko jest ok.
Lubie to pierwsze, smutne jest to drugie.
Pozdrawiam
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz