Zawsze uważałem się za zdrową osobę.
Okaz fizycznej odporności, który nie dawał się grypie w najgorszym sezonie kiedy inni smarkali i umierali. Nie faszerowałem się tabletkami przeciwbólowymi, przeciw zapalnymi, suplementami. Po prostu wszystko było OK niezależnie od pogody i od tego co za głupoty (np. w śniegu) wyprawiałem.
I tak trwało to latami, trochę ponad ćwierćwiecze. Kiedy znajomi wracali do formy na L4 z powodu różnych dolegliwości, ja po prostu smarkałem, nie zdarzały się gorączki, bóle mięśni, problemy z kościami itp.
Aż nadeszła ta wizyta.