piątek, 31 stycznia 2014

Dziadowskie choróbsko!

http://hanula1950.blox.pl/admin/1310721,262146,21.html?556934
I stało się! Mnie nietykalnego, dopadło choróbsko! 38,5 st. To pewnie przez współlokatorkę i kumpla. W nich się wszystko ładnie inkubowało, dojrzewało a potem po zbudowaniu armii i osiągnięciu levelu zrobiło rajd na mnie! Tak. Właśnie tak to było.

Piszę żeby nie odzwyczaić się i nie zostawić miesięcznej pauzy. Generalnie zabieram się od tygodnia za wpis, ale nie mam czasu a częściej chęci, bo kijowo się czuje już od jakiegoś czasu. Ale teraz po prostu nie jestem w stanie (już całkiem) oddychać -_-. Kiedy będzie mi trochę lepiej zrobię taki wrzut, że masakra! Nie jest tajemnicą że przeglądam sobie profile na różnych portalach towarzyskich. W życiu bym się nie spodziewał że osobliwości, ludzi bardziej niż modnych lub niesamowicie zbuntowanych jest aż tyle! Właściwie chodzi mi o damskie profile. Co za fotki i opisy przeczytałem! Masakra. Wszystko uda mi się może jakoś kiedyś podsumować, sklasyfikować, jak będę w troszkę lepszej kondycji.
Pozdrawiam.

wtorek, 21 stycznia 2014

Byle co.

http://deser.pl/deser/51,111858,15243690.html?i=1&v=1&obxx=15243690
Tak w sumie nie mam o czym pisać. No w sumie temat się znajdzie ale jakiś taki wyładowany jestem. Pisanie notki raz na jakiś czas daje takie efekty, jakich w życiu bym się nie spodziewał! Wszystko co czasami powodowało moją frustrację lub chęć zawracania komuś dupy spowiedzią nudną jak Peugeot106 zostało tutaj przepisane, w sposób mniej lub bardziej udany. Ale cel został osiągnięty! Spokój ducha.

Mogę śmiało polecić każdemu pisanie takiego notatnika o wszystkim i o niczym, najlepiej anonimowo, jako środek zapobiegawczy, przed atakami złości, histerii i chęci mordu ludności!

Z takich drobnych newsów, to miałem straszny weekend. I nie chodzi tu o towarzystwo które dopisało bardzo fajnie. Ale był to mój pierwszy dyżur w pracy, który zaczynał się od 7 rano a kończył około 15:30, a pod telefonem i tak trzeba być do 18. Generalnie fajna sprawa (jak za simoleony jakie oferują). W ten weekend tez się zamieniłem z kolegą, bo jednak groszem nie śmierdzę a na wiosnę mam do wydania parę tysięcy w autko... Ale wracając do tematu. Strasznie było dlatego, ponieważ na zdrowe i racjonalne myślenie wymagane z rana przy wszystkich testach i rutynach, nałożyły się stres (wszystkiego nikt nie ogarnie, a nie chcę niepotrzebnie budzić ludzi z rana), zabawa do świtu (mimo że trzeźwa to jednak wyczerpanie dało w kość), inne obowiązki które przyjąłem przez weekend oraz na finish: awaria serwera a właściwie wszystkich, jakie mogły się tylko zdarzyć!

W ten oto sposób miałem z wszystkim problem, wszystkich budziłem, a sam nie potrafiłem nawet poprawnie wymówić słowa czy je usłyszeć (i mam od tego momentu nową ksywę w pracy...).

Ale pierwsze koty za płoty, stresy już za mną, ludzie się z tego nabijają (nikt nie ma nic za złe) a ja jestem już pewien że mam wszędzie wszystko co potrzeba do sprawnego serwisowania, zaczynając od kont użytkowników, kończąc na wiedzy.

Niestety nie obeszło się bez wyrzeczeń w związku z chęcią realizacją planu rewitalizacji mojego buczka. W ten weekend odbywa się kolejny wrak-race Silesia który jest dla mnie megą imprezą. No ale jak to powiedzieli koledzy: Albo patrzysz jak inni jeżdżą albo będziesz swoim jeździć.

I tym średnio wesołym akcentem na dziś kończę.

czwartek, 16 stycznia 2014

Refleksja na temat mieszkania

http://www.arts-stew.com/humor-2/the-beautiful-roommate/
Jest czwartek. Obudziłem się po drzemce żeby otworzyć zmywarkę i widzę że nikogo nie ma w mieszkaniu. Drzemać mi się już nie chce więc sobie coś puszczę! - pomyślałem. I tak siedzę i oglądam sobie kolejne odcinki Przyjaciół i dochodzę do wniosku że w sumie fajnie ale jakoś tak nudno samemu oglądać. Może jakiś film? Ale samemu też się nie chcę, jakoś tak nie mam nastroju.
Mam taki przedsmak tego jak to jest mieszkać samemu w wieczór kiedy wszyscy są zajęci.

Dochodzę do wniosku że nie chcę, nie mogę mieszkać sam! By chyba umarł z nudów albo był mega natrętem! Fajnie jak ludzie mają czas, np w czasie liceum, ale teraz tak nie jest. Ludzie się starzeją, mają wredne żony i dzieci (te akurat wychodzą wyjątkowo dobrze) i ciężko jest kogokolwiek wyciągnąć na wycieczkę w weekend a dopiero co w ciągu tygodnia.

Nigdy sam nie mieszkałem ale widzę czasami jak to jest. A jest to dla mnie masakra. Mimo tego jak wszystko u mnie jest zaplątane i jakie z tego wynikają komplikacje, ostatecznie zazwyczaj w mieszkaniu ktoś jest, mam z kim obejrzeć film, coś wspólnie ugotować, poklachać. Sama obecność kogokolwiek, czy to kumpla czy kumpeli daje +10 do ogólnego zadowolenia. Taki już ze mnie typ.

Mam czasami dość. Ale generalnie, nawet w ciszy, jakoś lepiej się czuje w towarzystwie np. oglądając film przy piwie. Oczywiście bez przeginania jak ostatnio w grudniu... Ale ogólnie, kiedy nikogo nie ma, mam jakiś taki melancholijny humor. Najchętniej bym się zapakował w samochód i pojechał nad morze i z powrotem.
Ale to jest temat na inny wpis.