czwartek, 20 lutego 2014

Konsekwencja c.d.

http://www.po-mesku.com/tag/motoryzacja-humor
Żeby nie było tak na smutno i monotematycznie o raportach i (nie)ukochanym przez wielu Excelu, napiszę jaki jetem szczęśliwy i happy, tak żeby aż porzygać się lukrem!

Po pierwsze wróciłem na pakernie! Dźwigam coraz więcej, coraz sprawniej. Uwielbiam to fajnie uczucie kiedy wsiadam do auta po 2 godzinkach. Odpalam, i się okazuje że mam ręce tak wiotkie że nie mogę skręcić kołem sterowym w moim tankowcu, czy spuścić z ręcznego. Nie wspomnę już o kulturze pracy stóp. Zanika analogowa natura sprzęgła i hamulca. Zaczynają działać w trybie 0-1. Gaz ma 3 tryby: nie dodawać, jadę za szybko, niekontrolowany bok z sandałem w podłodze. Kiedy do tego przyjdzie konieczność kręcenia w.w. kołem sterowym w celu uniknięcia spotkania 3 stopnia z borsztajnem, lampą czy innym autem, powoduje to uczucie braku czegoś... jednej rzeczy... NO TAK!  L  na dachu!
Generalnie znajomi się nabijają troszeczkę (zawsze to fajny pretekst do podroczenia się) na co odpowiadam:
Powiedziało się A - kupiło betę, trzeba powiedzieć B - wypakować się na koksa i opierdolić na łyso!

Po drugie. Dziś będzie robiony wydech w moim Buczku. Nazwa znowu stanie się aktualna! Zeszłej zimy nabawił się takiego przezwiska w wyniku montażu przelotowego nietłumika końcowego. Larmo jakie generowało auto było porównywalne z tym na Wyrazowie w czasie treningu Drift Open. Niestety poza tym że mam taką samą ilość garów co najmocniejsze wozy i dźwięk był baaardzo podobny, nic innego mnie z nimi nie łączy (och ja biedny, co ja zrobię z tą całą super wygodną skórzana tapicerką, klimą i wygłuszeniem...). O ile zimą śnieg i chlapa jako-tako tłumiły te wydzieranie się, tak latem po prostu było za głośno i za każdym razem gdy jechałem obok stałego posterunku suszarek, musiałem ze strachu popuścić gazu żeby nie stracić dowodu, bo
Przecież to jest stare, niebezpieczne, głośne, wieśniackie auto z młodzikiem w środku!.
Więc lato przejeździłem z oryginalnym zestawem, który z racji słusznego wieku (oczko w tym roku) zaczyna się rozwarstwiać i posiadać coraz znaczniejsze przedmuchy. Dziś jest plan żeby oryginalny tłumik środkowy zastąpić 3m rury (2x1,5) i zostawić całe zadanie wyciszenia na barkach (zawiasach?) tłumika końcowego, tego oryginalnego (jest rozmiaru współczesnych silników-ekokosiarek, z osprzętem!). Mam nadzieję że dźwięk będzie podkreślać Vósemkowość mojego silnika, a jednocześnie nie będzie powodować pocenia się w czasie jazdy po mieście, spowodowanego możliwością spotkania niebieskiego z nadwrażliwością na dB. Gdzie się podziała żona/teściowa/matka żeby skorygować taką dolegliwość!?

Wszystko zgrywa się do kupy z sobotnim hamowaniem. Zobaczymy ile kuni zostało z początkowego stadka, w jakiej są formie, co im dolega. A do tego posłucham sobie jak brzmi moja macchina pod pełnym obciążeniem, ale stojąc w miejscu. Z przyjemnością ustawię się za rufą żeby posłuchać tego darcia się niczym stare prześcieradło! Będę cisnąć kit i słodkie hasełka ludziom w kolejce:
Wpuść mnie przed siebie! Będziesz mieć okazję posłuchać V8 na połowicznym przelocie!

No i po czwarte primo: Ciągle trwam, zapierdalam, odkładam gelt na coraz więcej wiosennych modów! A lista rzeczy do zrobienia mimo że kurczy się (baaardzo powoli, ale jednak) to dalej jest długa jak stąd do Warszawy! Zaczynając od tych gnijących progów (MUST DO!), przez felgi (wymagające prostowania, MUST DO TOO!), po detale typu:
maska (braki w lakierze, och jeny, jaki to klimat a'la rat!), listwy, zawiasy zderzaka tylnego, ciemne klosze z przodu, nerki z obudową i przednim zderzakiem, znaczki, przednia szyba, antena, przecierki i ubytki w lakierze, wisząca podsufitka, ciągle brudzący się silnik krokowy, ufifrane dywaniki, piszczące elementy plastikowe, wybite el. gumowe tylnego zawieszenia (Poliuretany! Przybywajcie!), lejące uszczelki pod pokrywą zaworów, niesprawną odmę (niepodłączona do podciśnienia), niedziałający tylny spryskiwacz, błędy modułu diagnostycznego, niedziałające żaróweczki w kabinie, cieknąca uszczelka zbiornika spryskiwacza przedniego, braki w śrubach zabezpieczających, konieczność skorygowania map gazowych, naprawienia niedziałających pasków ogrzewania tylnej szyby, kijową jakość dźwięku seryjnego radia, zadbania o skórzaną tapicerkę, wymianę oleju wraz z filtrem.
Zapewne też wiele innych...
Ale bosche! Co to będzie za satysfakcja kiedy to wszystko zrobię! Jak to będzie pięknie wyglądać i grać! Mam (brzydko mówiąc) kisiel w batach na samą myśl o efekcie końcowym!

I tym trochę wulgarnym akcentem kończę przedweekendowy wpis i życzę miłego czwartku!

1 komentarz:

  1. Okazało się coś jeszcze :D
    Mam nieszczelne gumki uszczelniające silniczki od spryskiwaczy. Za jedną wystarczy dać 3,80 żebym mógł znowu wlać wodę do zbiorniczka, a nie przez okno bezpośrednio na szybę! :)

    OdpowiedzUsuń