poniedziałek, 14 kwietnia 2014

O internetach!

Mam w sobie coś z nerda. To żadna tajemnica. Większa część moich znajomych uważa mnie za coś w rodzaju sawanta.

Zawsze palnę jakąś głupotę, bo język mam szybszy od myśli i paplam coś zamiast nad tym pomyśleć. Czasami się wydurniam i dowcip nie wstrzeli się w sytuację (potem stoję jak ten ciućmok na środku pustej sceny... bez aplauzu). Podejmuje różne niezrozumiałe dla innych decyzję (jak np obskrobanie mojego starego trupa i pakowanie w niego kasy przez zbyt długi czas, zamiast klasycznie po Polsku, sprzedać innemu świeżakowi jako jedyny taki zobacz!!!!! 120tyś KM!!!!), itp itd.

Ale z drugiej strony jeśli jest okazja rozmowy, w kilku tematach jestem w stanie wykazać się bardzo ciekawą i bogatą wiedzą jak np o IT, nowych technologiach i innych bebechach które są w naszych telefonach, komputerach, samochodach.

Ostatnio próbowałem wytłumaczyć koledze (a przy okazji połowie znajomych, którzy z wielką przyjemnością nagrywali pijaków-intelektualistów) jaka jest różnica między wątkiem wg Intela i AMD. Przecież na przestrzeni kilku lat od zwykłego rdzenia fizycznego, widocznego jako jeden rdzeń logiczny, wyewoluowało kilka innych typów konstrukcji, koncepcji?

Intel był pierwszy ze swoim HT, czyli jeden pełny rdzeń fizyczny, widoczny dla systemu jako dwa logiczne (jakoś trzeba było wykorzystać 30-pare el. potoku wykonawczego...). AMD przez lata było wierne zasadzie: 1 wątek dla systemu = 1 rdzeń procesora, aż ostatnio wymyślił... to o czym pisałem ostatnio, czyli architektura modułowa. Która jest już całkiem popieprzona i mimo że piękna w teorii, w praktyce wszystko popsuła.

O tym właśnie się przekomarzałem z kolegą który twierdził że FX z 8 wątkami to przecież pełny "8-core". Ja mu na to że nie, i starałem się wytłumaczyć dlaczego (już pomijając tak ciekawą rzecz jak IPC na każdy rdzeń). Ale niestety próba ta skończyła się po pół godziny. Wtedy machnęliśmy po kielonie i stwierdziliśmy że trzeba o tym pogadać, ale z mniejszym stężeniem alkoholu we krwi.

Mniejsza o to. Chodzi o to że sieć, technologia która nas otacza jest dosłownie wszędzie.

Czy jesteście w stanie wymienić coś ciekawego związanego z komputerem który nie ma dostępu do sieci? Poza kilkoma grami (w które i tak najprzyjemniej gra się ze znajomymi) i twórczym tworzeniem np w Wordzie, Excelu czy GIMP'ie, nie wiele się porobi. W czasie tworzenia też napotyka się problemy i pytania, potrzebne bywają materiały jak cytaty, tekstury, zdjęcia. Bez dostępu do sieci ciężko to rozwiązać, a ostatecznym efektem ciężko się jest potem pochwalić.

Wielu ludzi jest praktycznie uzależnionych od Fakbuka czy innych form ekshibicjonizmu internetowego. Starają się pokazać jacy to nie są wow i łał tam gdzie ludzie głaszczą po główce, zamiast zająć się prawdziwym życiem (hmmm o tym już też hate'owałem!)

Wszystko co nas otacza jest coraz częściej podłączone pod sieć globalną. Jeszcze na początku moich studiów (już parę lat wstecz) były do kupienia pralki z RJ'kami, a co więksi kozacy potrafili wgrać OpenBSD na mikrofalę (daje rękę sobie odciąć, widziałem takie cudo ).

Często nie mamy świadomości jak wiele informacji o nas trafia w eter, jaką to daje wiedzę dla "tych wyżej" i możliwości jej wykorzystania. Może warto się tym zainteresować?

Niebezpiecznik (polecam!) udostępnił na swoim FanPage'u ciekawy dokument, który idealnie, nieprzesadnie technicznie tłumaczy skąd się wzieła sieć, oraz jak bardzo w niesmak władzom potoczył się jej rozwój.

Polecam gorąco, z hate'owej i spiskowej biblioteczki Beboka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz