piątek, 27 grudnia 2013

Zmęczenie materiału

Mam dość. Po ostatnim miesiącu (jak nie lepiej) po prostu odechciewa mi się na jakiś czas baletów w stylu "posiadówa do bladego świtu i śniadania sąsiadów". Nie twierdzę że nie lubię spędzać czasu ze znajomymi, czy nie trafią się pojedyncze przypadki siedzenia do rana. Ale jeśli nawet to będzie to spotkanie w stylu "przybieżeli do flaszeczki we dwoje", a nie "Napijmy się gorzoły" z stadem ludzi. Męczy mnie stan mieszkania po każdym poranku. Kontrast w wyglądzie między stanem przed, a po nocy, jest jak wolność obywatelska w Korei Północnej i Południowej. Mimo że ofiar teoretycznie nie ma wiele to jednak występują. I nie mam na myśli tutaj dywanu (wdeptany w parkiet) który da się odkurzyć, tylko roślinki i ich doniczki, meble i zapewne zwierzaki które do głowy dostają od całonocnego larma. Mam ochotę teraz wyjść do kogoś i wracać piechty, lub spać na miejscu i bawić się bez myśli o tym co będzie rano. Niby tylko u nas jest taki wolny punkt gdzie nie ma rodziców, innych współlokatorów i marudnych sąsiadów, ale trudno. Siedziałem zimą w liceum w śniegu po kolana żeby napić się piwka ze znajomymi, teraz też mogę. O ile będą chętni na takie wyczyny. A potem wrócę do czystego i ciepłego mieszkanka. Teraz byle zrobić sylwka na którego wcześniej ściągnęliśmy ludzi, i potem chyba zrobię dwumiesięczną przerwę, gdzie czas będę dzielić tylko między pracą i moim komputerem z C&C 3 (którą może wreszcie uda się skończyć... po raz kolejny).
Ogólnie mam ostatnio nakupowane tyle fajnych klasyków i nie tylko, a nie mam tak naprawdę kiedy do tego siąść i się nacieszyć. Komp kosztował parę tysięcy, jest plazma, a wszystko co na tym chodzi to seriale.
Czas to nadrobić.
Na okres zimy zamieniam się couch potato z padem w ręce, klawiaturą i myszą przed sobą i kuflem na prawo od tego wszystkiego.
Dziś aż doceniam to jak fajną robotę mam. Drogi puściutkie, miło się jechało, w biurze jestem tylko z drugim kolegą, cały dzień jest cisza bo w taką przerwę nikt normalny nie pracuje, nic nie serwisuje i nie odbiera telefonu. Mam czas dla siebie i na zadania na które w ciągu normalnego tygodnia brakuje czasu. Aż nie chcę się wracać do domu, gdyby nie to że trzeba coś zjeść (nawet stołówka firmowa jest zamknięta).
A z postanowień noworocznych to mam zamiar rozkręcić się w kwestii ćwiczeń bo jeszcze troszeczkę, i na wadze będę osiągać setkę szybciej niż Veyron Super Sport (zobaczymy ile wytrwam...).

P.S.
Czy takie pogrubienie tekstu nie wygląda jak onet/interia/wp/pudelek?

2 komentarze:

  1. Pogrubienie wygląda ok.

    Co do zmęczenia materiału, tak coś przeczuwałem, że się zbliża do masy krytycznej [nawet widziałem chwilami] i mam nadzieję, że się zbytnio nie naprzykrzyłem w tym temacie, bo byłem gościem ostatnio nader częstym :)

    Siedzenie na laweczce/dworze okazuje się być całkiem dobrym pomysłem, jak pokazała ostatnia pasterka. I zdecydowanie odciąża gospodarza, a także poczucie winy gościa co do "zalegania komuś w domu, kiedy on może chciałby mieć trochę czasu dla siebie" jak to sobie pomyślałem parę dni temu.

    PS z tym "faszyzmem" to na wyrost było [tak mi się skojarzyło z komentarzem jakim oberwałem raz sam, co chyba mówiłem], ale troche mnie gryzie, bo mogło być źle zrozumiane a nie takie były moje intencje. Skorzystam z tajnego kanału komunikacji, celem wyjaśnienia tego :D

    OdpowiedzUsuń
  2. neeeee kurwa. Nic osobistego, żadnego żalu czy "ale" nie mam. Chodzi o ogólną pauzę żeby potem znowu móc się z tego cieszyć, detox bo przedawkowałem :)

    Nikt się nie naprzykrzał, nikt nie musi mieć winy bo jak wiadomo kiedy nie chcemy gości, jak to się kończy, a kiedy jeden jest śpiący, idzie spać.

    A to że mam czasami skrajne i mało wysublimowane podejście, to sprawa znana. :P i nie boli mnie to tylko bawi. ;]

    OdpowiedzUsuń