poniedziałek, 28 kwietnia 2014

Marudzenie na to jak inni jeżdzą!

Jakie to Polskie. Takie klasyczne.
Wszyscy jeżdżą jak ciućmoki! Kto im dał prawo jazdy!
Prawda czy fałsz? :)

Nie ukrywam że mam te myśli w głowie często. Bardzo często!
I postanowiłem skonfrontować to z wami, przy okazji wylewając odrobinę zalegającego we mnie jadu.

Wymienię przypadłości kierowców których spotykam, zachowania których nienawidzę i inne tematy które powodują poranne dźwiganie się ciśnienia (i nie chodzi tu o picie porannej kawy). Bo każda przypadłość może być rozpatrzona na wiele sposobów.

Pierwszy i najbardziej dochodowy temat (z perspektywy budżetu Państwa) i najbardziej nośny medialnie.


Prędkość.
Dlaczego niektórzy tak zapierdalają! Jest to w sumie temat na całą notkę ale nie rozwinę się tylko powiem dwa zdania co o tym myślę.
Nie cierpię buractwa które gna na złamanie karku! Niezależnie czy jest to M6, Astra F 1,4 8V, Ninja. Wyprzedzanie w mieście przy prędkości >70km/h przez przejścia dla pierwszych, skrzyżowania, podwójną ciągłą powinno być karane obcinaniem kończyn! Ja wiem że czasem się komuś spieszy. Sam pewnie za mandaty zostawiłem u Policji nie jedną pensję. Ale nigdy nie robiłem tego na popis czy za wszelką cenę. Sam np też lubię dynamiczną jazdę, szybkie ruszanie z pierwszych dwóch biegów. Ale nie kończy się to omijaniem wszystkich w stylu Tetris. Raczej jest to okazjonalna ochota na rozchmurzenie się. Natomiast wielu buraków tego tak nie traktuje! Chłosta za to!

Opieszałość w ruchu.
Czyli druga strona medalu. Leniwce którzy sprawdzają wszystko po 10 razy. Albo nawet nie wiedzą co się dzieje! Stoisz na światłach i widzisz takiego grzyba/buraka/babę który/a robi wszystko, tylko nie skupia się na jeździe. Ja wiem że też czasem jestem zamyślony, że czasem zdarzy się rozkojarzyć. Ale kiedy mamy godziny 15 - 17, wiadome jest że ulice są pełne jak kapsy dyrektorów spółek Skarbu Państwa, trzeba się uwijać, bo każdy metr, każde auto które przejedzie przez światła lub włączy się do ruchu przekłada się na szybsze zakończenie tego koszmaru i powrót ludzi do domu z pracy w czasie krótszym niż film pełnometrażowy. Tymczasem leniwce się rozglądają, poprawiają makijaż, palą fajeczkę. Generalnie się nie śpieszą. I potem mamy sytuację że przez zmianę na której normalnie przejedzie 20 aut przepcha się ich 5. Bo jak taki osobnik jest pierwszy, to nie może zobaczyć że jest pomarańczowe, puścić sprzęgło i jechać. On w tym czasie kontempluje nad światem i obiadem.
Zanim dostrzeże że jest zielone mija czas 5 aut. Zanim wrzuci bieg mija czas kolejnych 5. Potem sprawdzi, wyrzuci go i wrzuci raz jeszcze (kolejne 5...) i dopiero rusza.
To samo jest nawet jak ciamciak jest w środku stawki. Pierwsza 10 jedzie zderzak w zderzak. Ten się nie kapnie, robi się szpara a światła myślą: "Ocho, nie ma więcej aut, CZERWONE!"

Niemyślenie o innych podczas jazdy.
Tutaj można by tego wymieniać pełno. Znowu wiadomo, że jak ruchu nie ma to nie ma sytuacji napiętych jak baranie jaja. Każdy sobie przejedzie jak chce, bez stresu. Ale w godzinach szczytu albo na ulicach ruchliwych całodobowo znowu lecą wyzwiska. Dla kolejnego przykładu, mamy klasyczną jezdnie w centrum miasta, 2 pasy (po każdym w stronę). I klasycznego leniwca który staje na lewoskręcie. I jak myślicie? Jak stanie? Oczywiście na środku swojego pasa, albo pod prawym krawężnikiem (toć jedzie zestawem!). Nie tak żeby ktokolwiek mógł przejechać. A wystarczy lewym kołem najechać na linię, trochę ją przekroczyć. Wtedy z przeciwka dalej jest miejsce nawet na busa czy zestaw, a obok nas przejadą bez problemu wszystkie osobówki i vany. Ruch płynie dalej. Natomiast jak tak się nie zrobi, stoi całe miasto i jest pięknie!

Kierunkowskazy (chyba najobszerniejszy temat)
Jak usłyszałem że znajomy nie włącza kierunków bo mu szkoda żarówek, to w głowie miałem wizje jak wisi powieszony za kark na najbliższym drzewie!
Kiedy widzisz że ktoś nagle hamuje myślisz "Coś się stało skoro tak na prostej drodze hamuje!", tymczasem taki delikwent włącza kierunek kiedy już stoi w miejscu i zabiera się za manewr. Nic tylko wyjść i naklepać. Przecież po to jest kierunek żeby poprzedził akcje hamowania. Wtedy sobie omijasz typa i jedziesz dalej, albo przynajmniej wiesz co się stało. 
Inny scenariusz.
Skrzyżowanie, dwa pasy w jednym kierunku. Jeden to lewoskręt i jazda na wprost. Drugi to jazda na wprost i jazda w prawo. Skrzyżowanie kolizyjne, czyli auta z przeciwka również jadą na zielonym. Widzę że na prawym pasie stoi dostawczak z kierunkiem, a na lewym osobówka bez. Więc żeby nie stać za busem jak on przepuszcza pieszych na przejściu, ustawiam się za Panem, również jadącym prosto. Włącza się zielone, chop podciąga metr po czym staje i włącza kierunek. Ja pierdole! Za to nie ma przebacz. Włączam klakson!
Czy to naprawdę jest taki problem pomyśleć? Przecież oczywiste jest że za stanie na lewoskręcie nikt nie będzie oburzony. Ale po to są kierunkowskazy żeby po tym poinformować i uczynić ruch płynniejszym!
Inny scenariusz.
Stoimy na prawo/lewoskręcie. Widzimy że z lewej coś jedzie. Nie ma "kierunku" więc czekamy. On się wlecze, ale czekamy. Czekamy. Czkaaaamyyy...
Żeby na końcu taki dziadu skręcił w prawo. Już pal licho czy z kierunkiem włączonym w połowie zakrętu czy wcale. No takie przekleństwa się cisną na usta że masakra! Jedna z nielicznych sytuacji gdzie mamy szanse pokazać takiemu od siedmiu boleści kierowcy, co sądzimy o jego "technice"!

Jazda lewym pasem.
Nikt nie będzie oburzony o to że w miejskiej alejce 2-3 pasowej jedziesz lewym pasem skoro za chwilę będzie rondo a ty jedziesz na 3 wyjazd. Ale kiedy jedziesz autostradą i uparcie trzymasz się środkowego pasa w godzinach szczytu, kiedy nawet zestawy i MB Kaczka mijają Cię prawym pasem, zasługujesz na srogie baty na gołą żyć! Nie ma przebacz!

Wymuszanie.
Czasem jest ruch. Każdemu się śpieszy, każdy chce włączyć się do ruchu.
Ale kiedy już pcham się w szparę, oczywistym jest (albo najwyraźniej nie) że staram się to zrobić jak najdynamiczniej, po to żeby ruch dalej był płynny i nikt nie wpakował się nam w dupę, albo w kogoś komu akurat się wciskamy przed nos. Ile razy widziałem jak jakiś dupek wymusza, ktoś hamuje żeby nie wjechać mu w tył a sam dostaje strzała w zadek. Następnym razem kasować buraka! Walić w jego drzwi!

Stawanie na przejazdach i wpuszczanie.
Kiedy jest korek i obok jest ulica podporządkowana, nie mam nic przeciwko żeby co drugi kierowca wpuścił jednego kierowce z podporządkowanej. Ale to tylko sfera marzeń. Najczęściej albo trafiają się ludzie w stylu "Ni chuja!" którzy nie wpuszczą nikogo i walczą o każdy centymetr za zderzakiem auta poprzedzającego, albo typ "Matka Teresa" który jak stanie to już na dobre, brakuje tylko żeby zgasił sobie silnik i zaczął szamać drugie śniadanie. Nie mówię że nie ma chwil kiedy wszystko jest w równowadze, ale są to dosłownie chwile.
Pod ten temat można też wrzucić blokowanie wjazdów i wyjazdów z bocznych/podporządkowanych ulic i bram. No bo czasem brakuje słów kiedy chcesz jechać w lewo, w prawo stoi korek. Masz włączony kierunkowskaz i delikatnie wychylasz nos w celu informacyjnym. A co dostajesz w zamian? Zaparkowanego buraka/babsko/grzyba który będzie stać przed twoim nosem i udawać że Cię nie widzi. Bo przecież jak się robi wszystko tylko nie skupia na jeździe to tak bywa.

Na koniec zostawiam sobie perełkę,
Miganie światłami na pojazd jadący przed nami.
Kiedy jesteś w.w. burakiem na środkowym pasie, OK.
Kiedy stoisz na lewoskręcie bez kierunku, OK.
Ale kiedy jedziesz na trasie o dopuszczalnej prędkości 70/80/90 i migasz na wóz przed Tobą który jedzie 120, jesteś zwyczajnym kutasem! Jakim prawem poganiasz kogoś kto jedzie przepisowo, lub nawet szybciej niż przepisy na to pozwalają, i żądasz miejsca bo chcesz zapierdalać jeszcze szybciej. Jest to moim zdaniem szczyt skurwysyństwa i kiedy mam takiego szybciocha za sobą, ogarnia mnie typowa Polska choroba czego efektem jest hamowanie i blokowanie buraka!

Czasami żałuję że posiadanie broni i możliwość jej używania są regulowane przepisami i zezwoleniami. Walił bym po blokach silnikowych, kołach i drzwiach takich ludzi, raz za razem!

Droga to przestrzeń publiczna i tak jak na chodniku robisz innym miejsce i kiedy stoisz to tak żeby nie zablokować całej szerokości, tak samo powinieneś myśleć o tym wszystkim na drodze!

To że auto jest teraz równie popularne jak telefon komórkowy, nie zwalnia absolutnie z wiedzy na temat tego jak należy się nim posługiwać! Kiedyś prawko było mniej dostępne i wymagało faktycznie zaangażowania w jazdę. Moim zdaniem tak powinno pozostać. Nie potrafisz jeździć, to albo się nauczysz robić to porządnie, albo będziesz gnać busem. Nie jest to rzecz którą musi mieć każdy, zawsze i wszędzie.

Najgorsze jest to że świeżaków nie uczy się (albo z rzadka) samej jazdy, techniki płynnej jazdy i tego jak to inni widzą. Zamiast tego przepisy i wymagania skupiają się na tym jak pojechać Puntem łuk w którym mieści się zestaw, albo jaką szerokość ma nominalnie tablica rejestracyjna.

I tak jak wspominałem na samym początku. Nie jestem alfą i omegą. Zdarza się takie przeoczenie każdemu. Ale kiedy wleczesz się za kimś przez 30 minut przez miasto i widzisz że te wszystkie sytuacje nie są jednorazowymi zdarzeniami tylko "stylem jazdy" szofera przed Tobą, ogarnia mnie ochota zepchnięcia tej Fabii/Mini/C1/Vengii (czy każdego innego wozu którego operatorem jest ten szofer) do rowu i podpalenia!

Nie jesteśmy sami. Miło jest gdy ktoś myśli o nas. Pomyślmy czasem o innych.

15 komentarzy:

  1. Tytuł można zmienić na "typowe zachowania kierowców Opli" ;)
    A tak mi się przypomniało - "każdy, kto jedzie wolniej ode mnie to zawalidroga. A kto szybciej, to wariat" :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mi się zdarza jeździć Oplem.

      Ale w sumie nie jestem typowy i "każdym" :P

      Usuń
    2. Panie Johnie, proszę zmienić markę w komentarzu :P też mi ciśnienie skacze, jak to czytam; mniej więcej mam do tego taki stosunek jak Tommy z Prentkiego do tekstu "sprawcą wypadku był kierowca w BMW". Może jestem typowa i każda, ale krzywdziłoby to wielu znajomych, którzy są dobrymi kierowcami.

      Usuń
    3. Najlepiej to proszę wgl. nie używać marki, nie kierujmy się stereotypami bo umiejętności kierowcy nie zawsze zależą od tego w jakiej marce samochodów się lubuje

      Usuń
    4. Teoretycznie to umiejętności kierowcy wcale nie zależą od wozu :) Raczej efekt końcowy.
      A to że ludzie bez umiejętności statystycznie najczęściej wybierają kilka takich a nie innych marek...

      ;]

      Usuń
    5. Dokładnie, niby to nie zależy od marki ale częściej spotyka się tzw. łysych buraków w pewnej niemieckiej marce niż w Seicento i odwrotnie, ciężko jest spotkać schorowanego dziadzia jadącego z żoną do lekarza jakimś Lexusem (nie mówie oczywiście o tych których konto bankowe składa się z kilkunastu zer)

      Usuń
  2. Wszystko to prawda, ale:
    "Droga to przestrzeń publiczna i tak jak na chodniku robisz innym miejsce i kiedy stoisz to tak żeby nie zablokować całej szerokości" - jak ktoś jeździ jak debil, to i na chodniku ma to w d****; mógłbym zapodać kilkanaście przykładów choćby z sąsiedztwa.
    Ja bym jeszcze dopisał do tego "półtetris" - chodzi o sytuację, gdy normalny kierowca (oczywiście mówię o sobie, hehe!) utrzymuje odległość od poprzedzającego, a ten z sąsiedniego pasa jak tylko wykryje taką "okazję" wpiernicza się na chama. Bo tak.
    Najgorzej jest w takich sytuacjach w warunkach ograniczonej przyczepności.

    OdpowiedzUsuń
  3. To jest temat rzeka i ciężko jest wyrazić swoje zdanie na ten temat w komentarzu. W każdym razie zgadzam się z Twoim opisem nieciekawej sytuacji na drogach, szczególnie w godzinach szczytu kiedy na ulicach pojawiają się wszystkie typy kierowców od zawalidróg po królów szos :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie mógłbym zgodzić się bardziej. Sam też onegdaj opisałem moje "ulubione" typy, o, tu, proszszsz:
    http://bass-driver.blogspot.com/2012/07/mistrzowie-lewego-pasa-i-inne-zwierzeta.html

    OdpowiedzUsuń
  5. Genialne, ale powinna to być literatura obowiązkowa do matury, bo jest bardzo kreatywna....

    OdpowiedzUsuń
  6. Powinna być też obowiązkowa do przeczytania dla każdego kursanta na prawo jazdy i później na testach pytania z tego :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Jeeeny miód na moje serce jak czytam tyle pozytywnych opinii! :D
    A myślałem że tylko ja jestem taki "przewrażliwiony" na te wszystkie rzeczy i je "widzę".

    OdpowiedzUsuń
  8. Standardowo nie jestem w stanie zostawić krótkiego zwięzłego komentarza, tylko mam ochotę się obszernie wypowiedzieć. Oj, coś czuję, że zaraz się grubo pokłócimy..

    Prędkość.
    „Wyprzedzanie w mieście przy prędkości >70km/h przez przejścia dla pierwszych, skrzyżowania, podwójną ciągłą powinno być karane obcinaniem kończyn!” Ok, przez przejścia dla pieszych/skrzyżowania/podwójna ciągła (choć z tym ostatnim bym się nie zgodziła, ciągła nie ściana) jeszcze się zgodzę. Ale co masz do jazdy >70km/h? Wiem, że nieprzepisowo, ale co z tego? Widać, że chyba po Warszawie nie jeździłeś :P Tu każdy albo zapierdala, albo jedzie jak ciota. Jeśli jedziesz przepisowo to jedziesz za szybko by wlec się za maruderem, ale też za wolno by dołączyć do tych co zapierdalają. W efekcie końcowym jedziesz 40 km/h za Yarisem, bo lewym z reguły (o ile żadna ciapa się nie wpierdoli) lecą CI, którym się spieszy i nie ma w tym nic złego. Ok, prędkości >100km/h na ograniczeniu do 50 to lekka przesada. Ale co się czepiasz 70? Poza tym nie sprecyzowałeś czy chodzi Ci ogólnie o miasto czy o ograniczenie 50-60. W Wawie są miejsca z ograniczeniem do 70-80, a i tak większośc jedzie 100-120, bo są trzy szerokie pasy i można.

    Opieszałość w ruchu
    Zgadzam się w 100%!

    Niemyślenie o innych podczas jazdy
    Tutaj nie do końca rozumiem Twoją scenkę sytuacyjną z lewoskrętami, ale ok. Nie muszę rozumieć :P

    Kierunkowskazy
    Zgadzam się.

    Jazda lewym pasem
    Zgadzam się, nienawidzę, karałabym banicją! I to nie tylko w kwestii autostrad. Do szału doprowadzają mnie maruderzy na lewym pasie, jeżeli liczna pasów jest równa 2 lub więcej. Chcesz jechać 40 na godzinę? Spadaj na prawy!

    Wymuszanie
    Naprawdę jak to przeczytałam to nabieram przekonania, że po stolicy jeżdżą idioci, albo wszędzie indziej ludzie jeżdżą jak ciapy (ok, nie wszyscy). Czasami nie da się włączyć do ruchu lub zmienić pas inaczej niż wymuszając. Takie już jest prawo dżungli. Jak będziesz czekał aż ktoś uprzejmie Cię wpuści to bywają dni kiedy możesz sobie czekać do usranej smierci.

    Stawanie na przejazdach i wymuszanie
    Ok.

    Miganie światłami na pojazd jadący przed nami
    Nasuwa mi się niecenzuralne (oczywiście nie mające na celu obrażenie Cię) „O ch*j Ci chodzi?” :) „Jakim prawem poganiasz kogoś kto jedzie przepisowo, lub nawet szybciej niż przepisy na to pozwalają, i żądasz miejsca bo chcesz zapierdalać jeszcze szybciej.” Takim że mam takie prawo i taką ochotę. Jeżeli środkowy/prawy pas są aktualnie puste (nie mówię o sytuacji gdy na drodze o której wspominasz delikwent jedzie 100-120 lewym pasem, a na prawym w niedużej odległości jest ciężarówka/furmanka/zawalidroga. Ale jeśli prawy jest wolny to na kij jedzie lewym? Jak mamy dogonić Niemców w kwestii kultury jazdy, skoro panuje u nas kult lewego pasa? Nie udawajmy świętoszków, przekraczamy prędkość. Czasem o dużo za dużo. Dlaczego? Bo tak. Bo mamy ochotę, bo nam się spieszy, bo mamy szybkie auto i chcemy się pobawić, bo jesteśmy motocyklistą (jak ja). Po prostu, są ludzie którzy lubią prędkośc. Nie mówię tu o piratach drogowych, którzy naprawdę przeginają. Ale jeśli możesz kogoś puścić bo chciałby pojechać szybciej, to korona Ci głowy nie spadnie. Równie dobrze mógłbyś dopisać do swojej listy punkt „Faje, które Ci nie zjadą jak im migasz światłami, bo nie!”. Bez sensu trochę to Twoje uzasadnienie :) Ale każdy ma prawo do własnej opinii :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to odpowiem mięsną ripostą :)

      Nie boli mnie szybka jazda, tak jak pisałem sam sporo za to zapłaciłem. A całość za mało sprecyzowałem bo w czasie pisania przed oczami miałem całkiem inną kategorię dróg niż aleje międzydzielnicowe. Ale kiedy mam dwupasmową normalną ulicę (po pasie w każdą stronę) i jest to centrum miasta, ale nie takie jak w Wawie, tylko innych miastach nie wojewódzkich, typu (wymienię śląskie gdzie mam pewność że takie coś jest) Chorzów, Zabrze, Gliwice, Rybnik, Bytom, wbijanie się na pas „pod prąd” po to żeby podjechać 20m do następnych świateł jest przejawem buractwa. Nic to nie da, nic nie zbawi, po drodze ludzie łażą jak święte krowy, są skrzyżowania i przejścia na pieszych. Na czteropasmówkach też są przejścia w poprzek jezdni, a buraki to mają w dupie i jadą pasem 3 przez skrzyżowania i owe przejścia wymuszając pierwszeństwo na wszystkich. W sumie to powinienem zatytułować akapit: „wyprzedzanie wszędzie i za wszelką cenę, bez sensu”. Bo wiem że jest mnóstwo dróg gdzie raz na 10 lat było lądowanie w rowie więc stawia się (60)km/h. Nadopiekuńczość władz, jak miło… I można spokojnie jechać szybciej, ale nie o to w sumie mi chodziło. My bad :) A po Wawie i innych miastach Polski jeździłem więcej niż może się wydawać ;)

      Może w Wawie nie ma lewoskrętów? :P Albo mają swój oddzielny pas? Nie ma pasów łączonych z pełnym zielonym (kolizyjnym), więc problem nie występuje. :)

      Co do wymuszania, to tak jak pisałem: Jeśli trzeba, zrób to szybko, wtedy koleś „wymuszany” spokojnie odpuszcza gaz i prędkość szybko się zrównuje. Ale kiedy wbijasz się pod maskę a potem zmieniasz bieg na drugi przy 2500obr, zasługujesz na wjazd w dupsko! Więc jak trzeba to trzeba, wiem o tym, ale wtedy ciągnę po biegach a nie lenie się.
      Znowu proszę o przeczytanie akapitu raz jeszcze. Cytując:
      „Kiedy jesteś w.w. burakiem na środkowym pasie, OK.”
      Czyli jak najbardziej „kruluf” należy poganiać.
      Sytuacja którą miałem w zamyśle wygląda tak. Jedziesz drogą z ograniczeniem do 80 bo jest akurat wjazd z innych dróg, trasa jest kręta i „koleinowata” na której pokonanie jej Tico z 100 na blacie jest już ciężkie. Wyprzedzam kogoś, np. kilka tirów, z prędkością 120 i widzę miejsce gdzie zjadę na prawy pas, to jaki sens ma miganie kolesia za mną. Niezależnie czy jest to A8, GSX-R czy Aventador. Wrócę jak będę mieć miejsce, szybciej jechać z jego powodu nie chcę/nie muszę.

      Znowu co innego jest zapierdalać, a co innego wymagać na innych całości drogi dla siebie.
      Generalnie rozsądne w mojej opinii jest tutaj prawo niemieckie na banach bez ograniczeń. Możesz jechać i 360, ale jeśli ktoś przed tobą jedzie przepisowe (czy tam zalecane) 140-180, ma w pełni prawo wyprzedzać innych i jechać tak długo lewym pasem z taką prędkością jaką chce aż skończy manewr wyprzedzania. Czyli nie blokuje się na równi jak zestaw z zestawem, tylko robi to dynamicznie i w wolnej chwili wraca do siebie. A ty jako gnający masz mieć tego pełną świadomość i nie możesz wymagać rozstąpienia się „morza asfaltu”.

      Generalnie mam wrażenie że bardziej boli to że w Wawie wszędzie gdzie można jechać sensownie jest ograniczenie, dlatego tak trochę przeszkadzają Ci prędkości podane :) Na śląsku jak jest trasa ekspresowa to jest ona trasą ekspresową a nie miejskim duktem, dlatego kiedy podaję ograniczenie 80, to nie jest one postawione aż tak bardzo na wyrost (w porównaniu z 50 na ekspresówkach w stolicy), i można jechać na niej bezpiecznie 100 a przy 120 łuki są już ciasne.

      No. Kurde, z tego był by oddzielny wpis! :D Przy następnej takiej notce będę mieć więcej opisu w opisie, może jakieś rysunki jak na egzaminie? "Kto w tej sytuacji jest gamoniem?" :P

      Usuń
    2. Ok. Stwierdzam brak kontrargumentów ;) mięsna riposta, oj mięsna ;) rzeczywiście materiału naskrobałeś na pól posta. Ale po sprecyzowaniu Twoich przekonań wracam do podejścia ze bedą z Ciebie ludzie i ze zdarza Ci sie miec racje :P

      Usuń